Pakt

Historia, którą przedstawiam może z pozoru wydawać się zwyczajna - ot, inne spojrzenie na wykreowany świat. Jednakże, im głębiej zatopić się w to inne spojrzenie, zauważyć można pewną niepokojącą nutę...
Kto tu tak naprawdę jest kim i czyją trzyma stronę? I jaka tajemnica kryje się za tytułowym Paktem Krwi?

Zagłęb się w ten świat mroku, w którym nie wolno lekceważyć niczego. Złam ze mną wszelkie zasady dobra i zła, wytworzone przez twórców Klubu Winx.

Zawrzyjmy Pakt Krwi.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Niech szlag trafi łowców wampirów! (one shot)

          Dzień doberek wszystkim! Jestem Erisia, będę się tu czasem pojawiać. Ponieważ Angelius Bellerose jest moją OC, stworzoną tylko i wyłącznie na potrzeby Paktu, Marek dał mi zgodę na używanie uniwersum. Czyli tak, piszę fanficki do fanficka. Z początku może się wydawać, że to nie ma nic wspólnego z fabułą, ale Pakt dopiero się zaczął, wielu rzeczy nie wiecie i to wyjdzie w praniu. W rzeczywistości moje shoty do fundamenty przyszłej relacji w Pakcie. Pozdrawiam! Eri



               Angelius czuł się zażenowany. Po dziesięciu latach tej samej roboty powinien się już chyba przyzwyczaić, ale to wciąż go peszyło. Elizabeth była demonem. Przecież miała tyle swoich służek, czemu to on zawsze był wrobiony w szpiegowanie? I to w dodatku jako kobieta! Niby rozumiał, na mężczyznę patrzy się inaczej, bardziej podejrzliwie, ale dlaczego? To było kompletnie niesprawiedliwe.
            Ruchem dłoni wygładził fałdy swojej sukni. Różowej, należy dodać, bo Elizabeth Bathory uwielbiała się nad nim znęcać. Wciskanie go w ten piekielny gorset i pokazywanie nowych sukienek sprawiało jej sadystyczną przyjemność. Jakimś cudem wszystkie te stroje miały niezwykle dziewczęce kolory, bo przecież młodej damie nie przystoi nosić ciemnych sukien albo, nie daj boże, białych!
            Ange westchnął głęboko i rozejrzał się po sali. Ludzie pili, tańczyli i bawili się w rytm jakiejś skocznej melodii, której nie rozpoznawał, kompletnie ignorując jego osobę. Było mu to całkowicie na rękę, miał obserwować i szukać. Problem w tym, że bal trwał już dobre dwie godziny, a ten cały Van Hellsing nawet się nie pojawił. Frustrujące. Czas, który poświęcał na stanie pod ścianą i obserwowanie jak Eli, Vlad i Mina wlewają w siebie coraz większe ilości wina mógł przecież poświęcić na czytanie! Tyle cudownych dzieł było do poznania, a co on robił? Szpiegował przebrany za dziewicę. Najprawdopodobniej za dziewicę w każdym razie, bo, jak można się spodziewać, Angelius nie wiedział kompletnie nic o modzie kobiecej.
            Odgarnął z twarzy zabłąkany kosmyk i stłumił ziewnięcie. Gdzieś w pobliżu kręciły się te bezużyteczne babska, a Elizabeth sprawiała wrażenie kompletnie zalanej. Może by tak zlecić jej służkom pilnowanie balu…? Nie, raczej nie. Pobiegłyby na skargę szybciej niż zdołałby powiedzieć „święty spokój”. Och, biedne jego życie, to szpiegowanie go wykończy. Dzięki niebiosom, że ta ruda wiedźma była nieobecna, Ogron w życiu by mu nie…
            - Powinienem cię wyśmiać, dzieciaku, ale jeśli cię zdradzę, Eli wyrwie mi serce.
            … podarował. No tak. Teraz może umrzeć, jego życie właśnie straciło sens. Najbardziej irytująca osoba na globie zobaczyła go w różowej sukni i gorsecie. Niech szlag trafi Hellsinga i jego miłość do wybijania wampirów!
            - Zasłaniasz mi widok, szukam tego maniaka. Idź stąd. – Ange nakazał sobie spokój. Miał ważniejsze rzeczy do zrobienia niż droczenie się z tą nic niewartą istotą.
            - Chodzi ci o Hellsinga? Och, właśnie wszedł i kieruje się do Vlada i Miny – rzucił Ogron tak spokojnie, że Angelius zapragnął skręcić mu kark. Spojrzał w kierunku przyjaciół i zdruzgotany przyznał Czarownikowi rację. Kurwa mać. Chciał ruszyć w ich kierunku, ale mężczyzna złapał go za nadgarstek.
            - Nie przejdziesz teraz, młody. Zaraz zaczną grać walca, jedyny sposób to zatańczyć ze mną. – Ogronowi śmiały się oczy. Mimo że mówił poważnym tonem i z kamienną twarzą, jego ślepia miały ten złośliwy wyraz, który udowadniał jak bardzo go to bawiło. Miał jednak rację. Zrezygnowany blondyn kiwnął głową. Ogron ukłonił się, dobijając wampira jeszcze bardziej. Chcąc nie chcąc, Ange  dygnął, przeklinając w myślach na czym świat stoi.
            Czarownik chwycił go za przegub i poprowadził na parkiet. Blondyn położył jedną rękę na ramieniu wiedźmy, a drugą podał mężczyźnie. Miał ochotę wrzasnąć z frustracji, gdy czerwonowłosa cholera położyła mu dłoń na talii. Muzyka zaczęła grać.
            - Nie wierzę, że dałeś się wcisnąć w gorset, dzieciaku – mruknął Ogron. Angelius nadepnął mu na stopę - naumyślnie, bo w tej sytuacji tylko tyle mógł zrobić. Co nie zmienia faktu, że jutrzejszego dnia będzie się starał wyrwać temu skurwielowi serce. Ange postanowił skupić się tylko na tym, aby nie pomylić kroków. Jeszcze tego brakowało, żeby dać Ogronowi kolejny powód do wyśmiewania go.  Spojrzał w kierunku Miny. Stała koło Vlada, a Eli… rozmawiała z cholernym Van Hellsingiem. Byli za daleko, by mógł przekazać kobiecie jakąś wiadomość. Kurwa.
            - Uspokój się, Ange. Vlad ma głowę na karku, to samo Elizabeth. Wyglądasz, jakbyś miał zwymiotować ze stresu.
            - Zamknij się, dupku.
            - Nie dajesz mi wyboru – syknął Ogron i przyciągnął go bliżej siebie. Angelius zachłysnął się powietrzem i wypadł z rytmu. Wściekły, posłał czerwonowłosemu mordercze spojrzenie. Ten tylko się wyszczerzył.
            - Jeżeli będziesz się skupiać na tym jak bardzo chcesz mnie zabić, przestaniesz się trząść i będziemy tam szybciej niż ci się wydaje.
            To miało sens. Jedyną rzeczą, której pragnął wampir było urwanie czerwonowłosemu głowy i powieszenie jej nad kominkiem w bibliotece, by móc codziennie upajać się swoją wygraną. Warknął cicho, gdy Czarownik przyciągnął go jeszcze bliżej. Teraz prawie stykali się nosami. Jasna cholera. Co za absurdalna sytuacja. Miał szukać najgroźniejszego łowcy wampirów na globie, a skończył w objęciach Czarownika, którego ulubionym zajęciem było irytowanie krwiopijców. Ange miał ochotę jęknąć ze zgrozy.
            Spojrzał w lewo, gdzie ostatnio stał Van Hellsing. Nie było go tam. Elizabeth też nie, co za tępa baba! Wciąż znajdowali się za daleko, by móc chociaż spytać Vlada o Eli. To było niesamowicie stresujące, w dodatku ta wiedźma z łapami na jego… na jego…
            - Zabieraj łapy, Ogronie, bo skręcę ci kark – wysyczał, a ten skurwiel zacisnął lekko dłoń na jego pośladku. I zrobił to z cholernym, zwycięskim uśmiechem.
            - Och, nie denerwuj się tak. Jeszcze trochę i będziemy blisko twoich drogich przyjaciół.
            - To też twoi przyjaciele, wiedźmo. Zabierz tę rękę, bo, przysięgam, zabiję cię.
            - To słodkie, że myślisz, że dasz radę. – Oczy Czarownika zaświeciły wesoło, a irytująca dłoń rozpoczęła drogę od krzyża Angeliusa do pośladków. W górę i w dół. Wampir zacisnął zęby i postanowił się już nie odzywać. Mężczyzna miał rację, byli bardzo blisko. Mina śmiała się z jakiegoś żartu Vlada, a Elizabeth dalej się nie pojawiała. Jeżeli wróci z jakimkolwiek zadrapaniem, to osobiście wyrwie Hellsingowi serce, a potem skopie Eli tyłek. Ale to wszystko dopiero po zabiciu tej istoty, która najwyraźniej świetnie się bawiła. Jeszcze kilka kroków… Jest! Muzyka ucichła, Ange chciał podbiec do pary, ale powstrzymał go Ogron… Oczywiście. Ruda cholera ukłoniła się ze zwycięskim uśmiechem, a Angelius chcąc nie chcąc dygnął lekko. Potem zwiał.
            - Gdzie, na litość bogów, jest Elizabeth? – zapytał, gdy tylko podszedł do Vlada. Dracula spojrzał na niego zdziwiony, miał chyba nawet odpowiedzieć, ale ubiegł go głos zza pleców Ange.
            - Martwiłeś się, złociutki? Miałam małą rozmowę z naszym kolegą. Czystokrwistych mu się zachciało. – Eli prychnęła pogardliwie.
            Blondyn odwrócił się. Ciemnowłosa kobieta przed nim właśnie zdejmowała zakrwawioną rękawiczkę z lewej ręki. Zabrudzony materiał zgniotła w dłoni i uśmiechnęła się promiennie do swojego podopiecznego.
            - Powinieneś mieć we mnie więcej wiary, skarbeczku, umiem sobie poradzić z jakimś nic nie znaczącym łowcą.
            - Jesteś niemożliwie głupią babą, Elizabeth – warknął Angelius. Chciał wyminąć przyjaciółkę, ale ta złapała go za nadgarstek.
            - Więc Ogron, kochanie? Uważaj, czerwone zwykle parzy. – Uśmiechnęła się delikatnie i cmoknęła chłopaka w policzek.

            Gdyby tylko mógł, Angelius spłonąłby ze wstydu. Nienawidził w tej chwili Ogrona bardziej niż łowców wampirów. 

3 komentarze:

  1. Eri, kocham cię. Ale komentować nie będę, bo zostałaś wystarczająco wywielbiona na gg xD (dziwnie się czuję komentując własnego bloga)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, Marek, miałam nadzieję, że to opinia XD
      Oni jeszcze Biblioteki nie widzieli, Duman podbija świat!

      Usuń
  2. Super mega fajne opowiadanie błagam napisz tego typu więcej przy okazji zapraszam na mojego bloga poświęconego moim kiepskim opowiadanią http://krainachmur.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń